– Zakładamy, że owszem, spowolnienie gospodarki będzie, ale stopniowe, delikatne, a po nim nastąpi zauważalne odbicie. Nie chcemy dopuścić do recesji. To będzie bardzo trudny rok – mówi w rozmowie z Interią Biznes minister finansów Magdalena Rzeczkowska. Przypomina także, że w budżecie potrzeby pożyczkowe brutto określono na poziomie około 261 mld zł; do tego jest kwestia funduszy – wsparcia sił zbrojnych i covidowego w BGK na poziomie około 84 mld zł. – Ale potrzeby budżetu mamy zaspokojone w około 44 proc. To jest bardzo dobry wynik, co też pokazuje, że są chętni na polski dług. Nie jest tak, że jest duży problem, by pożyczać pieniądze na rynku – zauważa.
Dekarbonizacja powinna poprawić bilans handlowy Polski, deficyt mógłby spaść z 15 do 3 mld euro rocznie.
Przy finansowaniu zakupów zbrojeniowych dla Polski nie myślimy wyłącznie o budżecie państwa czy obligacjach Skarbu Państwa.

Patrzymy na inne rozwiązania finansowe – mówi minister finansów w rozmowie z Interią Biznes. 
Mamy dobrą sytuację, jeżeli chodzi o poziom deficytu i długu. Dochody budżetu za 2022 r. będą wyższe niż szacowaliśmy; wydatki, co ciekawe, odrobinę niższe i to w sytuacji, w której przecież tych dodatkowych było całkiem sporo – wskazuje Rzeczkowska.
Obserwując wskaźniki inflacji można sądzić, że w okresie średnioterminowym jest szansa i na spadek inflacji i może obniżenie stóp. Ale na pewno nie na ich dramatyczny wzrost – mówi Interii Biznes Rzeczkowska. 
Zakładam, że w tym roku emisje walutowe czy to w dolarze czy euro się pojawią, nie wykluczamy tego – dodaje minister finansów. 
13. i 14. emerytura to już dużo, waloryzacja to też znaczące pieniądze, więc myślę że ta odpowiedź na okoliczności zewnętrzne ze strony rządu jest naprawdę na właściwym poziomie – mówi Rzeczkowska pytana o 15.
Bartosz Bednarz, Interia Biznes: Przyśpieszamy czy hamujemy z dekarbonizacją gospodarki?

Magdalena Rzeczkowska, minister finansów: Kierunek jest jasny – świat odchodzi od paliw kopalnych i będzie to robić dalej. Kwestią pozostaje, jaką drogę – my jako Polska – obierzemy realizując ten kierunek. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to co dotyka naszą gospodarkę, czyli kryzys energetyczny, wywołany szantażem gazowym Rosji, pokazuje, że dywersyfikacja źródeł energii jest ważnym elementem bezpieczeństwa każdego kraju. W tym sensie odchodzenie od kosztotwórczych źródeł energii, jak węgiel, który musi być importowany, jest konieczne.
Co dla finansów państwa oznacza rezygnacja z paliw kopalnych?
– Oparcie gospodarki w drodze tzw. dekarbonizacji na własnej produkcji energii, to niższy koszt importu surowców, więcej miejsc pracy w Polsce, innowacyjne technologie. Z punktu widzenia rozwoju gospodarczego i wzrostu PKB to będzie korzystne. Jest również kwestia deficytu handlowego. Dekarbonizacja powinna poprawić nasz bilans handlowy. McKinsey prognozuje, że w modelu zeroemisyjnym w kategorii nośników energetycznych deficyt mógłby spaść z 15 do 3 mld euro rocznie. To jest od razu większe PKB dla Polski, zwiększenie liczby miejsc pracy – nawet o 250-300 tys. Do roku 2030 PKB mógłby być większy o 10-12 mld euro rocznie, czyli 1-2 proc. głównie dzięki zielonym inwestycjom m.in. w rozwój morskiej energetyki wiatrowej.

Mniej byśmy też inflacji importowali?
– A to na pewno. To z czym mamy do czynienia w tej chwili, ten kryzys energetyczny, wysoka inflacja w Europie, to efekt przede wszystkim wzrostu cen surowców energetycznych. W okresie pandemii, kiedy nas dotknął Covid-19, bo zostały przerwane łańcuchy dostaw i obserwowaliśmy mniejszy dostęp do surowców, ceny zaczęły rosnąć. Dodatkowo napędzane one były przez koszty transportu. A wojna w Ukrainie te problemy nasiliła. Przestały – i bardzo słusznie – te surowce z Rosji w dużym stopniu płynąć do Europy. Innej drogi nie ma. Pojawiła się konieczność z jednej strony właśnie dywersyfikacji źródeł i budowy własnych, tj. OZE. Z drugiej konieczny był powrót do własnych zasobów węgla i import – to jednak chwilowy trend. Myślimy przecież o atomie, żeby ograniczyć ilość surowców sprowadzanych.
Pani na atom szykuje już pieniądze?
– Za wcześnie mówić o docelowym i zdefiniowanym modelu finansowania, ale oczywiście tutaj różnych wariantów i możliwości poszukujemy. Na tu i teraz bardziej mierzymy się z zadaniem finansowania zakupów zbrojeniowych dla Polski i też nie myślimy wyłącznie o budżecie państwa jako jedynym źródle, z którego będziemy korzystać. Jak również nie tylko o obligacjach Skarbu Państwa, czyli takiej najprostszej formie długu, z którego te zakupy również mogłyby być finansowane. Patrzymy na inne rozwiązania finansowe: kredyty ze strony instytucji finansowych czy państw, rządów z którymi umowy na zakup uzbrojenia zawieramy czy inne pozarynkowe rozwiązania, tak żeby zmniejszyć nasze potrzeby emisyjne.

– Musi tu być zarówno zaangażowanie kapitału prywatnego, który myślę z chęcią w te nowoczesne technologie będzie wchodzić, w jakimś sensie gwarancji Skarbu Państwa i oczywiście państwa, jak również tych dostawców rozwiązań, z którymi rozmowy są prowadzone. Na pewno będzie to mix różnych form. Rozmawiamy też z międzynarodowymi instytucjami o finansowaniu inwestycji także infrastrukturalnych w samorządach, transformacyjnych. Tego typu działania są w agendzie np. Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego czy Banku Światowego. Kapitał z tych instytucji już jest obecny w Polsce i będzie pewnie w większym zakresie wykorzystywany w przyszłości.
A co z pomysłem wyłączenia wydatków na zbrojenia z metody liczenia długu?

– Taki pomysł był. Podobne rozwiązanie pojawiło się w Niemczech, więc było inspiracją dla polskich pomysłodawców. Natomiast na ten moment nie widzę takiej potrzeby. Mamy dobrą sytuację, jeżeli chodzi o poziom deficytu i długu. Nie mówię tylko o długu publicznym wg definicji krajowej (państwowym długu publicznym), ale o całym długu sektora instytucji rządowych i samorządowych wg definicji UE, który pewnie za 2022 r. będzie oscylować w okolicach 50 proc. PKB. Jest szansa, że będzie nawet poniżej tego poziomu. Na ten 2023 r. w związku z większymi zakupami po stronie obronności, prognozujemy wzrost pewnie w okolicy 53 proc. PKB. Zobaczymy jak on finalnie będzie się kształtować. A to jeden z niższych poziomów zadłużenia, jeśli chodzi o Unię Europejską. Średni dług dla całej UE jest zbliżony do 90 proc. PKB. Cały czas jesteśmy i będziemy po bezpiecznej stronie.

Ponieważ wciąż daleko jesteśmy od 60 proc. PKB, czyli tego „bezpiecznika”, którego nie powinniśmy przekraczać.

– Państwowy dług publiczny to w tej chwili około 40 proc., dla całego sektora finansów publicznych wynosi on około 50 proc., a będzie około 53 proc. w 2023 r. Więc tutaj przestrzeń fiskalna jest. Co nie zmienia faktu, że powinniśmy tak prowadzić politykę fiskalną, budżetową, żeby ta przestrzeń fiskalna była. W tym momencie nie ma potrzeby poszukiwać dodatkowych zabezpieczeń. Przenosząc dyskusję na płaszczyznę europejską, to warto by jednak, aby przy reformach fiskalnych dla całej UE wątek zwiększonych wydatków militarnych uwzględnić. Bo to one bardziej niż krajowe reguły mogłyby ograniczać zdolność krajów członkowskich UE do zwiększenia wydatków na cele militarne.

Jak wyglądałaby ta przestrzeń fiskalna, gdyby nie fundusz covidowy w BGK, którego przecież na koniec września zadłużenie wyniosło 144 mld zł. A są kolejne fundusze.
– Narósł pewien mit, że fundusz covidowy powstał w 2020 r. jako coś zupełnie nowego, nigdy wcześniej niestosowanego w Polsce. Co jest oczywiście nieprawdą. Fundusze tzw. pozabudżetowe, różnego rodzaju, wykorzystywane do finansowania dodatkowych zadań poza budżetem, to rozwiązania, które pochodzą jeszcze z 2004 r. Jak chociażby Krajowy Fundusz Drogowy czy potem kolejne, które się sukcesywnie pojawiały. One dawały pewną elastyczność reagowania na dodatkowe potrzeby czy dodatkowe wydarzenia.
Nie ta skala, co obecnie.
– Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że z największym wyzwaniem i największymi potrzebami kryzysowymi zderzyliśmy się w roku 2020 r., kiedy wybuchła pandemia. Wtedy powstał Fundusz Przeciwdziałania Covid-19, żeby w sposób szybki i skuteczny można było reagować na nieznane jeszcze wtedy zupełnie wyzwania i skalę potrzeb gospodarczych, tak żeby ratować gospodarkę, utrzymać wzrost gospodarczy i miejsca pracy. Budżet i mechanizmy budżetowe nie pozwalają na tak szybką reakcję, bo nowelizacja budżetu rządzi się swoimi prawami, to procedura długotrwała. Fundusze dają możliwość szybkiej reakcji na wyzwania. Niestety nie mieliśmy tyle szczęścia, żeby pandemia się skończyła i nowe nieszczęście nas nie dopadło i nie wybuchła wojna w Ukrainie. Dlatego pojawiły się kolejne rozwiązania funduszowe. Pojawił się Fundusz Pomocy dla Ukrainy czy Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych w związku z tym, że ewidentnie stanęliśmy w obliczu potrzeby wzmocnienia polskiej armii, która przez wiele lat niestety była raczej polem poszukiwania oszczędności a nie inwestycji i budowania nowoczesnych zdolności obronnych. Pojawiły się wyzwania chwili. I ważne, by pamiętać o tym, że te fundusze funkcjonują w oparciu o uchwalone przez Parlament ustawy. To nie są jakieś ukryte kieszenie rządu, tylko to są ustawy, które Parlament przyjął – w przypadku tych kluczowych funduszy zdecydowaną większością głosów.

Opozycja grzmi, że to wydatki poza kontrolą Parlamentu.
– Z drugiej strony wszyscy uchwalili przepisy i zgodzili się na taki a nie inny sposób zarządzania i finansowania zadań, które w ramach tych funduszy są realizowane. Wciąż te fundusze są wykorzystywane, bo dalej jesteśmy w sytuacji kryzysowej. Niestety wojna w Ukrainie się jeszcze nie skończyła. Wiemy już, jak z tymi różnymi wyzwaniami sobie radzić, jak kryzys energetyczny czy inflacja. Miejmy nadzieję, że – i tak prognozy pokazują i znaki, które są dostępne w gospodarce – rzeczywiście jest szansa duża, że inflacja po lutym, od marca zacznie spadać i to w sposób znaczący. Jest szansa, że będzie jednocyfrowa pod koniec tego roku. Więc te kryzysy, w których ciągle jesteśmy, mamy w jakimś sensie opanowane. Umiemy sobie z nimi radzić. Oby nie dotknęło nas nic nowego, bo to by oznaczało kolejną konieczność poszukiwania rozwiązań, żeby pomóc obywatelom i utrzymać wzrost gospodarczy.
Co jest priorytetem na ten rok z punktu widzenia polityki budżetowej?
– Z jednej strony pomoc obywatelom, a więc utrzymanie programów socjalnych, ale też zapewnienie tarcz energetycznej i gazowej, żeby wzrost cen był po prostu do udźwignięcia przez gospodarstwa domowe. Z drugiej strony to jest utrzymanie wzrostu gospodarczego. Staraliśmy się o miękkie lądowanie. Spowolnienie gospodarcze dotyka dużą część świata, być może w niektórych krajach wystąpi nawet recesja. My zakładamy, że owszem, spowolnienie gospodarki będzie, ale stopniowe, delikatne, a po nim nastąpi zauważalne odbicie. 
Państwowy dług publiczny to w tej chwili około 40 proc., dla całego sektora finansów publicznych wynosi on około 50 proc., a będzie około 53 proc. w 2023 r.
Nie chcemy dopuścić do recesji. I budżet, i działania rządu są ukierunkowane na to, żeby tak było poprzez inwestycje. Obronność i wydatki zbrojeniowe – to też oznacza politykę inwestycyjną, ale mamy też Program Inwestycji Strategicznych Polski Ład, który jest kierowany do samorządów i sukcesywnie się rozwija. W budżecie utrzymane są duże programy inwestycyjne, które dotyczą kolei czy dróg. To też bardzo ważne, by w okresie spowolnienia gospodarczego poziom inwestycji publicznych utrzymać, bo on pozwala gospodarce mimo wszystko dalej się rozwijać. W tym kontekście bardzo ważne są środki unijne, o których tak głośno w ostatnim czasie się mówi. I nie tylko o samym KPO myślę, co szerzej o funduszach unijnych.

W stronę KPO Sejm właśnie zrobił ważny krok.
– Ten rok to w ogóle końcówka poprzedniej perspektywy w polityce spójności, więc więcej pieniędzy będzie wydawanych. Zawsze tak jest, że na koniec mamy tendencje do zamykania przeciągniętych programów. Gonimy ze wszystkim, ale to też jest dobre dla gospodarki. Przed nami kolejna perspektywa i duże środki, które się w Polsce pojawią. I do tego KPO oczywiście, które bardzo by się przydało. W tym roku dwa wnioski o płatność mogłyby być zrealizowane, co powoduje, że jest szansa na dodatkowe około 0,6 pkt proc. do wzrostu PKB. Na pewno te pieniądze pomogłyby ten wzrost gospodarczy utrzymać.        
Wyjdzie nam to miękkie lądowanie?
– Wszystko dzisiaj wskazuje na to, że tak będzie.

Zaplanowane 1,7 proc. PKB wzrostu w 2023 r. możemy uznać już za mało realne?
– Konsensus rynkowy wynosi około 0,5 proc. Moim zdaniem jest szansa na nieco więcej, czy na 1,7 proc. to zobaczymy. Jeśli nie pojawią się żadne dodatkowe szoki to polska gospodarka nieraz już udowodniła, że dzięki temu, że ma mocne fundamenty, że polscy przedsiębiorcy są elastyczni i konkurencyjni, i dobrze reagują na zmiany, to wychodzimy nawet i mocniejsi z kłopotów. Dobrym przykładem jest 2021 r., kiedy odbicie gospodarcze było na poziomie 6,8 proc., czyli jednym z najwyższych wśród wszystkich państw Unii Europejskiej.
– Patrząc na wskaźniki z grudnia: produkcja przemysłowa, PMI odbiły trochę. Są jaskółki, są sygnały, które pokazują, że jest szansa na to by ten wzrost gospodarczy był w 2023 r. nieco lepszy od oczekiwań rynkowych.
Policzyła już pani wydatki za grudzień?
– Potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Będziemy znali podsumowanie i grudnia, i całego roku pewnie w połowie lutego. Zamykamy rok. Dysponenci budżetu i sam minister finansów korygują błędy, jeszcze pewne dochody i wydatki są podliczane, to chwilę trwa. To co mogę powiedzieć i co już widać w tym, co mamy – odnosząc się do całego 2022 r. – są duże szanse na niższy deficyt niż prognozowaliśmy w ustawie budżetowej. Pewnie w konsekwencji poziom długu będzie niższy.
– Zobaczymy, jak wzrost PKB będzie wyglądać, bo to wszystko ma oczywiście znaczenie. Jeżeli chodzi o dochody budżetu to będą wyższe niż szacowaliśmy na rok 2022 r. Wydatki, co ciekawe, odrobinę niższe i to w sytuacji, w której przecież tych dodatkowych było całkiem sporo. Zawsze jest tak, że w budżecie pojawiają się naturalne oszczędności. Nie wszystkie inwestycje, plany zawsze wychodzą. Pojawiają się oszczędności, pojawiają się dodatkowe dochody, które możemy na te wydatki niespodziewane przeznaczać. W 2022 r. taką sytuację mieliśmy z jednej strony przy sprzedaży uprawnień do emisji CO2, czyli tzw. ETS-ów. Tutaj te środki przeznaczyliśmy, one oczywiście pomniejszają dochodową część budżetu, na rozwiązania ciepłownicze. Mieliśmy wysoką wpłatę zysku NBP, która również, oczywiście pomniejszając dochody, została przekazana na dodatkowe niespodziewane wydatki, z którymi mieliśmy do czynienia. To było około 10 mld zł.
Przy okazji udało się sfinansować sporą część potrzeb pożyczkowych na ten rok.
– W sumie to optymistyczne. Mamy w budżecie te potrzeby brutto na poziomie około 261 mld zł, do tego oczywiście jest kwestia funduszy – wsparcia sił zbrojnych i covidowego w BGK na poziomie około 84 mld zł. Ale potrzeby budżetu mamy zaspokojone w około 44 proc. To jest bardzo dobry wynik, co też pokazuje, że są chętni na polski dług. Nie jest tak, że jest duży problem, by pożyczać pieniądze na rynku. I mamy też kolejną bardzo dobrą informację – rentowności znacznie spadły.
Przy 9 proc. robiło się nerwowo.
– Było to incydentalna sytuacja. Rentowności obligacji to efekt wielu czynników, które o tym decydują. To wysokość stóp procentowych i oczekiwanie inwestorów co do tego, jak będzie kształtować się inflacja. I teraz: stopy procentowe są na tym samym poziomie od czterech miesięcy i tu jest sytuacja stabilna. Obserwując wskaźniki inflacji można sądzić, że w okresie średnioterminowym jest szansa i na spadek inflacji i może obniżenie stóp. Ale na pewno nie na ich dramatyczny wzrost. To ma znaczenie i te rentowności w tej chwili mamy nawet poniżej 6 proc. To kwestia tego jak ustabilizował się złoty i tego, że w ogóle stabilizuje się sytuacja dookoła nas.
Jakie są plany emisji na 2023 r.?

– Trzymamy się zasady, że do 25 proc. to dług zagraniczny. Oczywiście może być taka sytuacja, że nieznacznie możemy przekroczyć ten poziom, co zależy od warunków rynkowych, ale na razie takiej potrzeby nie było. I z tej kwoty długu, który mamy uplasowany w walutach zagranicznych, 70 proc. jest w euro. Zakładam, że w tym roku emisje walutowe czy to w dolarze czy euro się pojawią, nie wykluczamy tego. Natomiast kiedy, tego nie zdradzę. Wszystko zależy od warunków rynkowych. Dopiero co mieliśmy bardzo udany przetarg zamiany.
Już nie trzeba odwoływać.
– Nie po stronie Skarbu Państwa. Wyszliśmy z założenia prowadząc nasze emisje, że to nie tak, że my musimy te papiery sprzedać. Rynek lubi ciszę i stabilność. Więc jeśli już planowaliśmy pewne działania to patrzyliśmy jak rynek reaguje. Jeśli ceny były za wysokie to tej sprzedaży nie było.

Wygląda na to, że rynek lubi też zapowiedzi o dyscyplinie fiskalnej i niegenerowaniu dodatkowych wydatków. Czy nawet szukaniu oszczędności, jak to mówił premier w listopadzie. Teraz minister finansów musi tego pilnować.
– Trzymam się tego. To będzie bardzo trudny rok. Już 2022 r. był bardzo trudnym, a ten będzie jeszcze bardziej wymagający. Już bardzo dużo wydatków dodatkowych w 2022 r., których nie planowaliśmy, a które musieliśmy ponieść. Mamy 2023 r. i nowe priorytety: wspomniana obronność, ale też zdrowie. Większe środki – przypomnę – zostały zaplanowane na ochronę zdrowia, co też wynika z lekcji, które staramy się odrabiać po pandemii. Mamy spowolnienie gospodarcze, ale mimo wszystko na 2023 r. prognozujemy wzrost dochodów podatkowych.
KPO oczywiście bardzo by się przydało. W tym roku dwa wnioski o płatność mogłyby być zrealizowane, co powoduje, że jest szansa na dodatkowe około 0,6 pkt proc. do wzrostu PKB. Na pewno te pieniądze pomogłyby ten wzrost gospodarczy utrzymać.

Bo wrócił VAT w większości.
– To po części wynika z tego, że wzrost gospodarczy będzie niski, ale będzie. Dodatkowo jeśli chodzi o VAT to mamy w dużej mierze wycofane tarcze antyinflacyjne i wróciliśmy do podstawowych stawek podatku. Jeżeli chodzi o pewne kategorie dochodów podatkowych, np. CIT to w 2022 r. mieliśmy bardzo dobre wyniki. W 2023 r. wzrost myślę też będzie. Jeśli chodzi o PIT, to oczywiście dochody te są nieco niższe w stosunku do poprzednich lat.
Bo stawka PIT spadła z 17 do 12 proc.
– Tak to związane jest z obniżeniem stawki, ale też podniesieniem kwoty wolnej do 30 tys., z wyższym progiem podatkowym w ramach ustawy Niskie Podatki. Z drugiej strony mamy bardzo dobrą sytuację jeśli chodzi o bezrobocie. A wiadomo, że PIT to są przede wszystkim płace i stąd ten podatek się bierze. Przy dobrej sytuacji na rynku pracy też jest szansa, że w tym roku stabilny poziom dochodu z PIT powinien być. 

O ile wysoka inflacja podbiła dochody budżetu w 2023 r.?
– Czy inflacja rzeczywiście powoduje, że budżet tak zyskuje? Na pewno powoduje, że poziom bazy podatkowej nominalnie będzie wyższy. Ale też w zależności od tego, z jakim podatkiem mamy do czynienia, to inflacja oddziałuje mniej bądź bardziej. Nie jest tak, że wszystkie podatki idą do góry, bo jest inflacja i budżet na tym zbija kokosy. Na pewno VAT jest takim podatkiem, który zależy od ceny towarów. PIT i CIT to podatki, które mają dwa elementy: przychód i koszt. Na jeden i na drugi inflacja działa. Na pewno wyższa jest baza podatkowa, ale inflacja to też wyższe koszty dla budżetu, np. waloryzacja rent i emerytur.

To ile jest tego VAT-u więcej?
– W 2023 r. mamy zaplanowane 286 mld zł, czyli wzrost do wykonania przewidzianego w 2022 r. o 23,1 proc. Dochody wszystkie będziemy znać w lutym. Po 11 miesiącach tamtego roku było to 212 mld zł. Pamiętajmy jednak, że wynik za 2022 r. jest zaburzony przez tarczę antyinflacyjną.
Pani już pieniądze na tę waloryzację emerytur w budżecie zabezpieczyła? Wiemy już że poziom inflacji emeryckiej to 14,8 proc., czyli będzie ona wyższa niż zakładał rząd w ustawie budżetowej.
– Waloryzacja jest przewidziana faktycznie na poziomie 13,8 proc., a to około 42 mld zł. Te pieniądze w budżecie są zabezpieczone: one są w częściach budżetowych właściwych i funduszach ubezpieczeń społecznych. O ile wyższa ta waloryzacja będzie dowiemy się w lutym, bo potrzebny nam jest jeszcze średnioroczny wskaźnik wynagrodzeń w gospodarce narodowej. Ale oczywiście na waloryzację jesteśmy przygotowani – bo musimy być gotowi. Dlatego też oprócz zabezpieczonych środków w ustawie okołobudżetowej jest mechanizm, który pozwala nam na przenoszenie środków pomiędzy działami, blokowanie środków tak żeby te zobowiązania były wypłacone.
Realnie ta korzyść dla emerytów będzie niższa ze względu na składkę zdrowotną. Może podniesienie kwoty wolnej jest rozważane?

– Nie rozmawiamy na ten temat. W przeszłości też waloryzacje były i zawsze ze wzrostem świadczeń, płac wiąże się i wiązało pewne ryzyko, że zapłaci się wyższy podatek czy wejdzie w wyższy próg podatkowy. Nawet biorąc pod uwagę, że więcej emerytów zapłaci podatek to i tak waloryzacja będzie dla nich korzystna. Lepiej z waloryzacją niż bez. 13. emerytura jest już w przepisach a 14. emerytura ma być – to też są dodatkowe środki.
Utnie pani spekulacje o 15. emeryturze raz i na dobre?
– To chyba sięgnę do wypowiedzi rzecznika Bochenka, który mówił już, że nie ma teraz prac nad 15-ką.
Nie ma prac obecnie, ale czy minister finansów wyklucza w 2023 r. takie świadczenie?
– 13. i 14. emerytura to już dużo, waloryzacja to też znaczące pieniądze, więc myślę że ta odpowiedź na okoliczności zewnętrzne ze strony rządu jest naprawdę na właściwym poziomie. Emerytów, tak samo jak wszystkich Polaków, dotyczą również rozwiązania tarczowe – i zerowy VAT na żywność, i rozwiązania związane z zamrożeniem cen energii i gazu, i dopłaty do ciepła. Może w najmniejszym zakresie korzystają z wakacji kredytowych, ale też mogliby, gdyby była taka potrzeba.
Szykuje pani rozporządzenie zamiany WIBOR-u na WIRON?
– Wydanie rozporządzenia będzie finalnym efektem prac legislacyjnych, ale do jego przygotowania jeszcze potrzebujemy czasu, muszą bowiem wystąpić odpowiednie przesłanki warunkujące uruchomienie procesu. Powstała Narodowa Grupa Robocza ds. reformy wskaźników referencyjnych, która intensywnie pracuje nad zastąpieniem wskaźników WIBOR i WIBID. Obecnie prowadzone prace toczą się właśnie w ramach Grupy, która posiada bardzo szeroką reprezentację, zarówno rynku, jak i instytucji publicznych. Chodziło w szczególności o zapewnienie szerokiego udziału rynku – to nie minister finansów arbitralnie zdecyduje, jaki wskaźnik zastępczy będzie obowiązywać, jak go liczyć, tylko docelowe rozwiązania mają zostać wypracowane w ramach całej Grupy. Sam zamiennik zostanie zaś wyznaczony w ramach ustawowej procedury, z zaangażowaniem Komisji Nadzoru Finansowego i Komitetu Stabilności Finansowej, tak by wypracowane rozwiązania były jak najwłaściwsze. Zadania są podzielone, trwają wzmożone prace, każdy strumień Grupy jest odpowiedzialny za daną kwestię. Rozporządzenie ministra finansów będzie finalnym efektem prac w zakresie wypracowania rozwiązań dotyczących zamiennika, jednocześnie jego przeprowadzenie, zgodnie z procedurą, także będzie wymagało czasu. – WIRON, nowa stawka – został już opublikowany. Należy jednak pamiętać, że operacja zamiany wskaźnika nie dotyczy tylko kredytów, ale wielu instrumentów finansowych i umów, praktycznie całego rynku. Stąd konieczny jest okres przejściowy i robimy wszystko, by proces przebiegł w sposób bezpieczny i uporządkowany dla wszystkich uczestników rynku, w szczególności konsumentów, jak również instytucji finansowych i gospodarki. Dlatego została opracowana i opublikowana mapa drogowa tranzycji. Podobne reformy miały miejsce w innych krajach. W świetle ich doświadczeń taki proces nie może nastąpić zbyt szybko, to jest zadanie co najmniej na 2 lata, tak by bezpiecznie odnaleźć się w nowych realiach.

Pośpiech tu nie pomaga.

Dlatego jest to robione bardzo ostrożnie, w szerokim gronie, żeby mieć pewność, że będziemy po bezpiecznej stronie, zgodnie z wypracowaną mapą drogową procesu. Z uwagi na fakt, że na reformę składa się bardzo wiele wzajemnie powiązanych elementów, proces ten będzie rozłożony w czasie, tak by zapewnić jego bezpieczeństwo, uporządkowanie, zgodność z prawem, a jednocześnie dać czas uczestnikom rynku na odpowiednie dostosowanie i przygotowanie.
Jest jeszcze sprawa kredytów frankowych i kwestia opinii TSUE.
– Monitorujemy cały czas sytuację, to nie jest tak, że ryzyko frankowe pojawiło się wczoraj. Od pewnego czasu mamy orzeczenia sądów pozytywne dla frankowiczów. KNF zachęca, żeby banki proponowały kredytobiorcom ugody. To jest decyzja oczywiście kredytobiorcy czy będzie chciał wejść w ten dialog, do czego ja oczywiście zachęcam – jest tak i bezpieczniej, i uczciwiej z punktu widzenia tej całej sytuacji. Oczekujemy orzeczenia TSUE, trudno w tej chwili przewidzieć w jakim ono pójdzie kierunku. Sektor bankowy powinien być przygotowany na różne scenariusze. To proces, który zachodzi w czasie: ugód mamy coraz więcej, sytuacja sektora bankowego jest stabilna.

źródło: interia.pl

Napisano w Uncategorized