Z czego żyć, gdy komornik zabiera cały zarobek? Ten problem ma wiele osób pracujących na śmieciówkach. Choć w teorii prawo ich chroni, w praktyce mało kto patrzy, że to ich jedyne źródło dochodu. – Komornika nie interesowało, że mam małe dziecko na utrzymaniu – żali się jedna z zadłużonych.W Polsce z umów cywilnoprawnych utrzymuje się 1,2 mln osób. Nie tylko łatwo takich pracowników jest zwolnić z pracy, ale też ich wynagrodzenie nie jest tak chronione przed zajęciem komorniczym, jak wypłata etatowców.
Mimo że od trzech lat przepisy nie pozwalają komornikom zabierać całej wypały ze zlecenia, jeśli jest to jedyne źródło utrzymania, to w praktyce wygląda to bardzo rożnie. Wiele zależy od dobrej woli komornika.
Przed pandemią Ewa pracowała w jednej z krakowskich knajp jako barmanka. Ma dwoje dzieci. Starsza córka już jest na swoim, a młodszy synek ma dopiero 3 lata. Miała zlecenie. Brała głównie wieczory. Wtedy z synkiem zostawał ojciec dziecka.W kwietniu ubiegłego roku dostała SMS-a od swojego szefa, że ma się już w pracy nie pojawiać, bo zamknął interes. – Nawet do mnie nie zadzwonił, nic nie wyjaśnił, ot pozbył się zbędnego balastu – mówi nam Ewa.
Potem była już równia pochyła. Zapożyczała się, gdzie mogła, by związać koniec z końcem: u znajomych, rodziny, w firmach pożyczkowych, które nie wymagały od niej zaświadczeń o zarobkach. Brała dorywcze prace, ale partner też stracił przez COVID-19 pracę w usługach, a dług rósł. Teraz gastronomia i hotele znowu się otworzyły. Dostała znowu zlecenie w knajpie, ale radość trwała zbyt długo.Przez ponad rok Ewa nie spłacała zobowiązań. Ocknęła się, kiedy księgowa powiedziała jej, że pensji nie dostanie, bo całość wypłaty zajął komornik. Dzwoniła do niego, ale nic nie wskórała. – Nie interesowało go, że mam małe dziecko na utrzymaniu i że to moje jedyne źródło utrzymania – żali się kobieta.Nie są aniołami, ale żyć z czegoś muszą
Historia Kamila jest inna. Kilka dni temu napisał na Facebooku, że przepracował na zleceniu tylko kilka dni. Właśnie się zwolnił z pracy. Nie chciał, by całość wypłaty przejęli komornicy. A ma ich na karku trzech, może czterech. Stracił już rachubę.
„Właściwie sam nie wiem, ilu ich mam. Życie szalone, problemy, nieważne!” – napisał młody mężczyzna. Dodaje szczerze, że „miał to gdzieś”, ile i komu jest winien. „Wiem, że zaraz znajdą się osoby, które będą usilnie starały się mnie zszargać, ale ja nazywam rzeczy po imieniu. Obecnie zostałem bez mieszkania i właściwie środków do życia. Utrzymywałem się sam” – wykłada karty na stół.istorii, że komuś komornik zabrał całą wypłatę ze śmieciówki, zostawiając go dosłownie bez środków do życia, jest teraz mnóstwo. Choć być ich nie powinno.
Tak, jak na umowie o pracę
Od 1 stycznia 2019 r. wprowadzono modyfikację przepisów dotyczących ochrony wynagrodzenia zleceniobiorców przed potrąceniami. W uproszczeniu oznacza to, że w przypadku umów śmieciowych, komornicy powinni stosować takie same zasady, jak przy umowach o pracę.
Ministerstwo sprawiedliwości już w 2019 r. wydało jasną interpretację przepisów, że do wynagrodzenia z umowy zlecenia, posiadającego charakter świadczenia powtarzającego się, które służy zapewnieniu utrzymania lub stanowi jedyne źródło dochodu, stosuje się w całości przepisy dotyczące „pracowniczej” kwoty wolnej.W 2021 roku kwota wolna od zajęcia komorniczego z wynagrodzenia o pracę wynosi 2800 zł brutto (czyli 2062 zł na rękę). W przyszłym roku, kiedy wynagrodzenie minimalne wzrośnie decyzją rządu do 3 tys. zł brutto, kwota wolna od potrąceń wyniesie 2 157 zł netto.
Komornik może zabrać pracownikowi z pensji maksymalnie 50 proc. (jeżeli są dłużnikami niealimentacyjnymi) lub 60 proc. (jeżeli są dłużnikami alimentacyjnymi). Jeśli ktoś zarabia minimalna krajową, jego wynagrodzenie jest wolne od zajęcia komorniczego.Jednak przepisy to jedno, a praktyka – drugie. Jak się okazuje, nie wszyscy komornicy je stosują. Jak przyznają prawnicy, to dłużnik musi przekonać komornika, że ma tylko jedno stałe zlecenie lub jedna umowę o dzieło i nie ma żadnych innych dochodów.Przez dwa miesiące komornik zabierał mi całą wypłatę z umowy zlecenia. Gdyby nie znajomi, nie przetrwałbym. Nie miałem za co żyć – mówi Paweł. Dodaje, że komornik najpierw zażądał dowodów, że zlecenie jest jedynym źródłem jego utrzymania, a potem przeciągał sprawę w nieskończoność.
W końcu Paweł poddał się i zaczął pracę na czarno. – Zależy, na kogo się trafi. Ja trafiłem źle. Szkoda mi było czasu i nerwów, wiedziałem, że z nim nie wygram – kwituje krótko. Paweł ma w ręku dobry fach, jest mechanikiem samochodowym. Pracodawca poszedł mu na rękę.Komornik może wszystko?
Jakich dokumentów potwierdzających, że śmieciówka to jedyne źródło utrzymania, żądają od dłużników komornicy?
Mają oni przecież wgląd zarówno do dokumentacji skarbowej, jak i ZUS-u. Wiedzą, kto i w jakiej wysokości odprowadza za daną osobę zaliczki na podatek dochodowy do urzędu skarbowego lub składkę ubezpieczeniową – łatwo jest więc im ustalić źródła dochodu. Jeśli to nie wystarcza, co można zrobić więcej?
Rzecznik prasowy Krajowej Rady Komorniczej Krzysztof Pietrzyk przypomina, że komornicy mają obowiązek prowadzić postępowanie w sposób najmniej uciążliwy dla dłużnika. Ponieważ dłużnicy nie są w stanie dostarczyć wiarygodnych dowodów, że utrzymują się tylko z jednej umowy cywilnoprawnej, kluczowe jest ich oświadczenie, które składają komornikowi oraz wyjaśnienia. Jak podkreśla Pietrzyk, komornikom nie wolno tych zeznań deprecjonować.Warto też pamiętać, że na komornika, który łamie prawo, można złożyć skargę. Skargę na czynności komornika w większości przypadków składa się do sądu rejonowego właściwego dla siedziby kancelarii komornika.
Skargę wnosi się w terminie tygodniowym od dnia dokonania przez komornika czynności, które naruszyły prawo. Opłata za rozpatrzenie skargi wynosi 50 zł. W razie potwierdzenia naruszenia prawa przez komornika sąd może go obciążyć kosztami postępowania sądowego.
źródło: money.pl