Rodzina prof. Mariana Zembali ujawnia, dlaczego były minister zdrowia odebrał sobie życie

Prof. Marian Zembala został znaleziony martwy na terenie swojej posesji w Zbrosławicach 19 marca tego roku. Wiadomość ta wstrząsnęła środowiskiem medycznym. Uznany kardiochirurg, były minister zdrowia, miał popełnić samobójstwo. Dlaczego? Nieznane dotąd fakty z ostatnich dni lekarza ujawniła w programie Uwaga! TVN rodzina zmarłego. Jej zdaniem do śmierci profesora doprowadziły szantaż i naciski ze strony kierownictwa i pracowników zabrzańskiego szpitala. W ten sposób chciano pozbyć się z placówki jego syna, Michała, również lekarza.

Według relacji bliskich prof. Marian Zembala przed śmiercią otrzymywał liczne telefony z naciskami, by zwolnił ze szpitala, którego był dyrektorem, dr hab. Michała Zembalę
Dla kardiochirurga nagonka na syna miała być podwójnym ciosem — prywatnym i zawodowym. „(…) jak ja mogę zwolnić Michała, jak to jest najlepszy kardiochirurg, jakiego mam? Robi najcięższe przypadki i nie mogę go zwolnić” – mówił do swojej żony
Dwa dni przed zgonem zapisał w swoim kalendarzu: „Postawiono mi jako dyrektorowi ultimatum: albo Michał albo MY” Dr hab. Michał Zembala otrzymał wypowiedzenie 18 marca. Profesor był przeciwny, ale przeważyły inne głosy. Kolejnego dnia, wraz z matką, znalazł ciało ojca w przydomowym basenie.
Prof. Marian Zembala popełnił samobójstwo
W materiale TVN rodzina prof. Mariana Zembali opowiada o tym, co działo się w ostatnich dniach przed śmiercią lekarza.

„Najgorsze stwierdzenie jest takie, przynajmniej dla mnie, jak ktoś odchodzi, to druga osoba mówi: «Bóg tak chciał». Bóg tak nie chciał! U mojego męża to były konkretne działania innych osób. Psychicznie tego nie wytrzymał, nie wytrzymał tego ciężaru i tej nagonki. Mąż mówił, że stawiają go pod ścianą, zresztą nawet to zapisał. Zapisał, że postawili mu ultimatum i nie potrafi inaczej żyć. Że stracił syna i wszystko” – powiedziała Hanna Zembala, żona kardiochirurga.To ona znalazła ciało męża w przydomowym basenie. Zawołała syna, Michała, który pół godziny później, wraz z przybyłym na miejsce zdarzenia lekarzem ratownictwa medycznego, stwierdził zgon ojca. Bezpośrednią przyczyną było utonięcie, jednak szybko okazało się, że nie było przypadkowe. Marian Zembala zostawił list pożegnalny.

„Leżał na krześle w części basenowej. Ojciec prosił o wybaczenie, a jednocześnie mówił o tym, że on zawsze chciał iść uczciwą drogą. Stało się dla nas jasne, że postanowił zakończyć swoje życie” – stwierdził Michał Zembala.
„Co się musiało wydarzyć, że brakło mu siły, by dalej żyć?”

„Dla mnie to był totalny szok, co się stało. Przecież to był silny człowiek. Walczył ze wszystkimi i ze wszystkimi wygrywał, również ze swoją chorobą. Mimo udaru potrafił wrócić do pracy i być aktywny, świadczy to o jego niezwykłej sile. Co się musiało wydarzyć, że brakło mu siły, by dalej żyć?” — pyta Aneta Zymon, specjalistka leczenia ran, ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu (SCCS), którego prof. Zembala był wieloletnim dyrektorem.Jego bliscy uważają, że to właśnie placówka, a konkretniej wydarzenia, które się w niej rozgrywały w tygodniach poprzedzających śmierć profesora, stoją za tak radykalnym pogorszeniem jego stanu, co doprowadziło do tragicznej decyzji o odebraniu sobie życia.

„Dostawałam telefony, z pytaniem, u jakiego mąż leczył się psychiatry. On nie miał zdiagnozowanej depresji. Nie miał żadnego problemu psychicznego. Po prostu nie wytrzymał tego, co było w pracy. Zawsze mówił: «Anka, ja już dłużej tego nie wytrzymam. Tych problemów i nagonki na Michała» – powiedziała Hanna Zembala.

Nagonka na Michała Zembalę

Michał to syn profesora, też kardiochirurg. Pracował z ojcem w zabrzańskim SCCS i choć utytułowany i niezwykle utalentowany, jego kariera zawodowa oraz pozycja w placówce budziła kontrowersje. Prof. Zembala miał być wobec niego szczególnie wymagający, ale ani te zapewnienia, ani osiągnięcia lekarza (rekordowe liczby przeszczepów, w tym pionierskie transplantacje serca), nie przekonały antagonistów.”Mąż mówił: «Słuchaj Anka, źle się w tym szpitalu dzieje (…). Doszło do tego, że zaczęli naciskać, żeby zwolnić Michała z pracy. (…) jak ja mogę zwolnić Michała, jak to jest najlepszy kardiochirurg, jakiego mam? Robi najcięższe przypadki i nie mogę go zwolnić»” – opowiadała Hanna Zembala.Według relacji żony zmarłego kardiochirurga prof. Zembala odbierał liczne telefony z naciskami i szantażem. Dzwonili „zwykli” pracownicy, lekarze, ale też osoby na stanowiskach kierowniczych.

„Słyszałam te telefony, sceniczną grę do telefonu jednej osoby, żeby zwolnić Michała, bo przez niego szpital przestanie funkcjonować. (…) Niektóre telefony z dyrekcji były takie, że się nie dało słuchać, musiałam sama kończyć rozmowę. Potem mąż nie mógł spać, miał wysokie ciśnienie” — mówiła żona profesora.
Ostatnie dni prof. Zembali

Bliscy zaczęli mieć realne obawy, że nagonka na Michała Zembalę doprowadzi do kolejnego udaru u jego ojca. Pierwszy przeszedł w 2018 r. Od tamtej pory cierpiał na różne dolegliwości, miał niedowład ręki. Stres pogarszał sytuację.

Prof. Zembala nie dał się ugiąć i nie zwolnił syna, choć w kalendarzu, pod datą 17 marca, rodzina odkryła notatkę: „Postawiono mi jako dyrektorowi ultimatum: albo Michał, albo MY”. Dzień później dr. Michałowi Zembali wręczono wypowiedzenie.”Mąż tego nie podpisał, ale przeważyły dwie inne osoby, które doprowadziły do tego, że Michał niestety został zwolniony” — relacjonowała Hanna Zembala. „Mąż, jak przyjechał do domu, to powiedział: «Straciłem syna, nie wiem, jak ja teraz będę żył. Straciłem szpital». Powiedział, że jego życie jest już bez sensu” — dodała.19 marca prof. Marian Zembala zmarł. Według wstępnych ustaleń prokuratury odebrał sobie życie. Udział osób trzecich wykluczyło śledztwo, którego wyniki przedstawiono 31 sierpnia.

źródło:medonet.pl

Napisano w Uncategorized