Najpierw szef Orlenu zdecydował się sprzedać kawałek swojej firmy spółkom współpracującym z Rosjanami. Teraz okazuje się, że ryzyko jest jeszcze większe. Według serwisu Business Insider Polska część rafinerii Lotos już niedługo będzie mógł kupić dosłownie każdy — czyli także wprost firma podstawiona przez Kreml. Tymczasem jeszcze niedawno PiS alarmowało, że to PO chce wpuścić na rynek rosyjskie firmy.
Testament Lecha Kaczyńskiego?
Daniel Obajtek jest o pół kroku od realizacji wizji, którą – jak przekonuje przy każdej możliwej okazji – wymyślił nieżyjący prezydent Lech Kaczyński. Jej początkiem przed laty miało być kupienie rafinerii w litewskich Możejkach. Chodzić ma o stworzenie wielkiego koncernu energetycznego na bazie Orlenu.Elementem tego procesu jest fuzja, czyli w praktyce kupno, gdańskiego Lotosu przez Orlen po to, by nie było na rynku dwóch kontrolowanych przez państwo firm, które ze sobą konkurują w przerabianiu ropy i sprzedaży paliw.Operacji, której przez lata bały się (lub nie widziały w niej korzyści) kolejne ekipy rządowe, Obajtek się podjął. Sukces obiecał osobiście Jarosławowi Kaczyńskiemu, snując opowieść o realizacji testamentu brata.
Prezes PiS zaufał mu jak mało komu. Głowy tych, którzy podkładali Obajtkowi nogi, regularnie spadały i toczyły się po politycznym bruku. Nie oszczędzono ani kolejnych szefów PGNiG, Lotosu, ani nawet ministra Piotra Naimskiego, przyjaciela Antoniego Macierewicza, który na prawicy uchodzi za autorytet w sprawach bezpieczeństwa energetycznego.Niektórzy, jak premier Mateusz Morawiecki, publikowali po tej dymisji laurki na cześć Naimskiego. Inni w kuluarach pytali: „Skoro był tak dobry, to za co go ścięto?”.
Prezes Orlenu szedł jak taran. Nieustannie podkreślał, że tylko on może dokonać dzieła, bo nie wywodzi się z branży energetycznej, więc nie będzie ulegał podszeptom własnych kumpli. Na niedawnym spotkaniu w ramach Instytutu Lecha Kaczyńskiego przekonywał nawet, że wyrwał gdański Lotos z pomorskiego matecznika ku rozpaczy lokalnych polityków PiS.Jednak gra, którą rozpoczął, jest ryzykowna. Dla realizacji swoich celów musiał zgodzić się na sprzedaż części Lotosu, co wymusiła Komisja Europejska. Brukselscy urzędnicy uznali, że bez tego powstanie monopol, a Unia monopole zwalcza.
Orlen musiał więc sprzedać m.in. 400 stacji Lotosu i 30 proc. udziałów w modernizowanej za ciężkie pieniądze rafinerii gdańskiej. Co ważne, kupiec będzie miał dostęp do połowy produkcji paliw w tym zakładzie.
Partnerzy Rosjan
Daniel Obajtek partnerów do dealu wybrał specyficznych. Stacje sprzedał węgierskiemu MOL-owi, który jest kontrolowany przez rząd w Budapeszcie – otwarcie prorosyjski i nieustannie krytykujący unijną politykę wobec Rosji po agresji na Ukrainę. Z kolei pokaźny kawał rafinerii Lotosu ma powędrować do Saudi Aramco – giganta naftowego z Arabii Saudyjskiej.
Na spotkaniu w Instytucie Lecha Kaczyńskiego Daniel Obajtek tłumaczył ten wybór w taki sposób:
— Wpuszczając partnera saudyjskiego, zabezpieczamy się w ropie. Bo ropa za chwilę przestanie się produkować na paliwa, ale ropa będzie wykorzystywana na całą petrochemię, i to my mamy być hubem petrochemicznym dla tej części Europy – mówił szef Orlenu.
I dodał: — Partner saudyjski nie jest zainteresowany sprawami politycznymi w regionie, tylko biznesem. A my jesteśmy zainteresowani niezależnością i biznesem.
Tyle że to nie do końca prawda. Rafineria jest poważnym aktywem, które może być kartą przetargową w różnych układankach. A po doniesieniach Bartka Godusławskiego z Business Insider Polska jest jasne, że Saudyjczycy mogą próbować sprzedać udziały w rafinerii w dowolnym momencie. Kupcem mogliby być nawet Rosjanie.Zwłaszcza że Arabia Saudyjska po rosyjskiej agresji na Ukrainę prowadzi skomplikowaną grę z Zachodem. Rijad w porozumieniu z Kremlem zdecydował o zmniejszeniu wydobycia ropy, co poskutkowało podwyżką cen tego surowca na światowych rynkach.
Saudyjczycy otwarcie sprzeciwili się więc Amerykanom, którzy wobec rozpędzającego się zimą i wiosną kryzysu energetycznego apelowali o ruch dokładnie odwrotny. Poza tym ten arabski kraj latem podwoił import z Rosji m.in. oleju opałowego.
Wcześniej firma należąca do saudyjskiego Aramco zbudowała łącznik rosyjskiego gazociągu Turk Stream z Węgier do Austrii, którego operatorem jest… MOL – ten sam, który kupuje 400 stacji Lotosu.
Tusk „chciał sprzedać”, ale nie sprzedał
Daniel Obajtek i politycy PiS oficjalnie uspokajają, że nie ma mowy o wejściu Rosjan do Lotosu. Jednak faktycznie sami otwierają drzwi biznesowym partnerom Kremla. Transakcja jest obudowana propagandową akcją uderzania w poprzedników, czyli rząd PO-PSL. Na antenach TVP Donald Tusk właściwie codziennie jest oskarżany o spiskowanie z Rosjanami.
Jednym z elementów tej akcji jest przypominanie słów byłego premiera z 2011 r.
— Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategorycznie „nie” inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Nasi sąsiedzi są również od tego, abyśmy robili z nimi wspólne interesy — oznajmił wtedy Donald Tusk.
Jednocześnie dodał: — Ze względu na pozycję surowcową Rosji i na nasze częściowe uzależnienie od strony rosyjskiej, wskazana jest pewna ostrożność i powściągliwość.
Ostatecznie nawet skrawek firm energetycznych za rządów PO-PSL nie trafił w ręce rosyjskich firm, co jednak w swoich wywiadach pomija sam Daniel Obajtek.Według szefa Orlenu sprzedaż części Lotosu jest konieczna ze względu na szybko zmieniający się rynek energii. Uważa on, że za dwie dekady nie będzie się dało zarabiać na przerobie ropy, dlatego transakcja aż tak nie boli.
W jego władztwie jest już nie tylko gdańska firma, ale też gazowy gigant PGNiG, Energa, a nawet wydający gazety lokalne koncern Polska Press.
Pytanie, czy o wszystkich ryzykach związanych z transakcją z MOL-em i Saudi Aramco poinformował swoich politycznych zwierzchników przy ul. Nowogrodzkiej. A konkretnie jednego.
źródło: onet.pl