W jednej restauracji potrafi się pojawić kilka kontroli. Służby są wstrzemięźliwe w nakładaniu sankcji.
Akcja „Otwieramy się” ma coraz więcej zwolenników. Sami zainteresowani twierdzą, że wbrew zakazom otworzyło się ok. 500 firm. Mnożą się kontrole policji i sanepidu. Ale tylko średnio w co dziesiątej jest wymierzana kara. Na razie pojedyncza. Czy będzie ich więcej? Przedsiębiorcy obawiają się, że mogą być wymierzane nawet codziennie wobec tej samej firmy.
– To byłoby niezgodne z prawem – ocenia adwokat Marta Lech. Według niej nie można za to samo karać dwa razy.
Jak teraz karze sanepid? – Od początku wprowadzenia obostrzeń związanych ze stanem epidemii wydano ponad 4,5 tys. decyzji o ukaraniu m.in. za łamanie zasad kwarantanny czy ograniczeń dotyczących działalności gospodarczej. Suma nałożonych grzywien to prawie 24,5 mln zł. Tylko od 14 stycznia sanepid na naruszających przepisy przeciwepidemiczne nałożył kary na kwotę 245 tys. zł – ustaliła „Rzeczpospolita”.
Jak radzi sobie biznes? Bywa, że inspektorzy pojawiają się każdego dnia. – Przetrwałem pięć kontroli. O karach nic nie wiem. Po ostatniej kontroli dostałem decyzję o zamknięciu lokalu – mówi „Rzeczpospolitej” przedsiębiorca, właściciel pubu w Gorzowie.
A właściciel jednej z popularnych restauracji w Katowicach twierdzi, że musi wrócić do pracy, bo zżerają go kredyty, a pomocy od państwa – zero. Z działalnością ruszył na początku 2020 r. – w najgorszym możliwym momencie.
– Szacujemy, że ok. jedna trzecia biznesów w Wiśle jest otwarta. Pomimo pierwszych kontroli nie ma informacji, czy któryś z przedsiębiorców został ukarany. Wszyscy dostosowali się do reżimu sanitarnego – przyznaje Karolina Wantulok, prezes Wiślańskiej Organizacji Turystycznej. – W Wiśle wyciągi należą do prywatnych przedsiębiorców, w Szczyrku jest inaczej, to duzi operatorzy, w przypadku SON to firma giełdowa – tłumaczy różnice Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej. W Szczyrku zamknięte są hotele i pensjonaty, a restauracje działają tylko na wynos.
A jak sytuacja wygląda na Warmii i Mazurach? Niewielu przedsiębiorców zdecydowało się tam na otwarcie swoich biznesów. W Olsztynie działa pięć lokali.
W weekend służby kontrolne dały pokaz działania. – Przyszli kontrolerzy od razu z trzech instytucji – straży, służby celno-skarbowej i sanepidu wraz z policją. Straż nic nie stwierdziła, podobnie służba celno-skarbowa. Ludzie z sanepidu zapewniali, że nie kontrolują, tylko patrzą, co się zmieniło od ostatniej wizyty. Nękali mnie telefonami po północy. Jak dotąd nie otrzymałem żadnej kary – mówi Adrian Kwapiński, właściciel olsztyńskiego klubu.
źródło: rp.pl