Sprawa Marka Kubali, byłego wałbrzyskiego przedsiębiorcy, będzie mieć ciąg dalszy. Pozwane sądy i prokuratura nie zgodziły się na zawarcie ugody. Nie pomogło spotkanie z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. Teraz kwestię odszkodowania dla Kubali rozstrzygnie Sąd Apelacyjny w Łodzi. Za niesłuszne aresztowanie, które doprowadziło jego firmę do bankructwa, sąd w Sieradzu w pierwszej instancji przyznał mu ponad 22 mln zł. Od dnia wyroku naliczane są niemałe odsetki. – Byłbym w stanie odstąpić nawet od kilku mln złotych, gdyby po stronie państwa była dobra wola do zawarcia ugody. Ale niestety państwo nie pokazało nawet ułamka współczucia dla mojej 24-letniej walki, straconego zdrowia i życia – mówi Marek Kubala
Obecnie były właściciel salonu seata czeka na wyznaczenie terminu rozpoznania apelacji.
W 2000 r. Marek Kubala został aresztowany pod zarzutem uszczuplenia podatku celnego o 350 tys. zł, przemytu samochodów ze Stanów Zjednoczonych, przebijania numerów i fałszowania dokumentacji. Po 11 latach został uniewinniony.– Państwo, które mnie zniszczyło i skazało na 24 lata gehenny, nie jest w stanie przyznać się do błędów i naprawić wyrządzonej szkody – mówi Onetowi Marek Kubala, były przedsiębiorca z Wałbrzycha, któremu 15 kwietnia sąd w Sieradzu przyznał ponad 22 mln zł odszkodowania. Wyrok zapadł po ponad 23 latach od jego niesłusznego aresztowania.
Pieniądze jak dotąd nie zostały wypłacone i szybko nie zostaną, bo Kubalę w walce o odszkodowanie czeka proces apelacyjny. Od wyroku odwołała się Prokuratoria Generalna (instytucja powołana za rządów PiS do obrony interesów Skarbu Państwa) broniącą pozwanych, czyli Sąd Okręgowy w Świdnicy, Sąd Rejonowy w Wałbrzychu i Prokuraturę Rejonową w Wałbrzychu. Uznała, że Kubali nie należy się ani złotówka, twierdząc, że jego aresztowanie nie miało wpływu na upadek firmy.
Wobec tego były przedsiębiorca przedstawił propozycję ugody. Był gotów zrezygnować z odsetek naliczanych po wyroku sądu, gdyby pozwani zgodzili się na porozumienie (od dnia wyroku zasądzona kwota wzrosła już o dodatkowy milion). W tej sprawie Kubala pod koniec lipca spotkał się nawet z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. Nic jednak nie wskórał.
Sam wyroku nie zaskarżył, choć walczył o więcej. O ponad 30 mln zł. Mówił: – Sądowa batalia zrujnowała mi zdrowie, dlatego teraz wybieram spokojne życie, a nie większe pieniądze.
Ugody nie będzie
To jednak nie koniec sądowej batalii. Sprawa Kubali będzie trwać nadal, bo pozwani nie zgodzili się na zawarcie ugody.
– Byłbym w stanie odstąpić nawet od kilku mln zł, gdyby po stronie państwa była dobra wola do zawarcia ugody. Ale niestety państwo nie pokazało nawet ułamka współczucia dla mojej 24-letniej walki, straconego zdrowia i życia – słyszę od Kubali. Nie kryje rozgoryczenia.
– Jeśli o ugodzie miał decydować prezes Sądu Okręgowego w Świdnicy (Jacek Szerer), który od samego początku procesu uważał, że nic mi się nie należy, najpierw odrzucił mój pozew o odszkodowanie, a później wyłączył się ze sprawy, podając, że nie zachowa bezstronności, to moja propozycja z góry była skazana na porażkę – twierdzi.
I dodaje: – To tylko pokazuje jak daleko nam do standardów europejskich i przestrzegania art. 77. konstytucji (prawo do wynagrodzenia szkody) i praw człowieka.
Jego historia to scenariusz na film
Marek Kubala to były właściciel salonu seata w Wałbrzychu, który w grudniu 2000 r. został aresztowany pod zarzutem uszczuplenia podatku celnego o 350 tys. zł, przemytu samochodów ze Stanów Zjednoczonych, przebijania numerów i fałszowania dokumentacji. Po 11 latach został uniewinniony.
Gdy po miesiącu wyszedł z aresztu, z jego firmy nie było co zbierać. Banki wypowiedziały umowy, a on został z milionowymi długami.
W sądzie nie korzystał z pomocy adwokata. Bronił się sam. Spędził mnóstwo czasu na czytaniu akt i prawniczych książek. – To był klucz do sukcesu, bo gdybym miał adwokata, to bym to przegrał. Żaden adwokat nie poświęciłby tyle czasu na moją sprawę, co ja sam – przekonywał.
W wywiadzie dla Onetu mówił: – Gdy trafiłem do więzienia, byłem tak zestresowany, że nie mogłem jeść i pić. Gazety pisały o mnie na pierwszych stronach, że jestem przestępcą, szefem zorganizowanej grupy, bo taki był przekaz prokuratury. Niesłuszne aresztowanie i medialna nagonka, którą na mnie zrobili, spowodowała całkowity upadek mojej firmy. Teraz sąd przyznał mi rację. Wcześniej sądy przez lata, nawet gdy zostałem uniewinniony, traktowały mnie jak przestępcę.
– Był taki czas, gdy wszyscy wytykali mnie palcami. Byłem bankrutem z łatką przestępcy. Najpierw popadłem w depresję, a potem uciekłem w alkoholizm. Piłem w samotności. W domu, w parku, z dala od ludzi. Tak odnajdywałem spokój. Trwało to jakieś dwa lata. Pewnego dnia, gdy spojrzałem w lustro, byłem cały opuchnięty. Nie mogłem się poznać. Wyglądałem tragicznie. Wiedziałem, że jeśli dalej będę pił, to przegram proces. To był moment, kiedy powiedziałem „dość” – opowiadał.
Obecnie Kubala czeka na wyznaczenie terminu rozpoznania apelacji. – Będę bronił wyroku, który zapadł w pierwszej instancji – słyszę.
źródło: onet.pl