Polski Ład miał uszczelnić system podatkowy i zapobiec wypływowi kapitału za granicę. Po roku, od kiedy go ogłoszono, już wiadomo, że skutek tych działań był odwrotny. Duża część firm transportowych wyniosła się do Niemiec, a firmy produkcyjne – do Czech. Przedsiębiorcy bardziej niż Putina i wojny, boją się o gospodarkę.O tym, co miał, a co faktycznie zrobił z polską gospodarką Polski Ład, czego najbardziej boją się przedsiębiorcy i którzy z nich są zabezpieczeni przed „legislacyjną biegunką” rozmawiamy z ekspertem podatkowym Pawłem Nejmanem.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl: Rok temu o tej porze rząd zachwalał Polski Ład, a przedsiębiorcy grozili, że spakują walizki. Ilu z nich faktycznie wyniosło się z Polski i jakie kraje wybierali na przeniesienie tam swoich firm?
Paweł Nejman*: Nie tylko nasza, ale każda firma, która specjalizuje się w podatkach, przestrzegała, że przepisy Polskiego Ładu to wielki bubel. Przepisy te wprowadziły bardzo duże zamieszanie do porządku prawnego, a dodatkowo wprowadzano je bardzo szybko, bez zastanowienia. Efekt tego był taki, że wielu przedsiębiorców wyniosło się z Polski. Wybierali oni różne państwa, wiele zależało od branży, wielkości firmy, zasobów majątkowych.
Czy to Czechy były głównym kierunkiem, jak wówczas podawano?
Do Czech biznesy przenosili głównie przedsiębiorcy z regionów nadgranicznych. Nie tylko przenosili oni tam działalność, ale kupowali też grunty, stawiali na nich magazyny, bo było to bardziej opłacalne niż w Polsce. Mali i średni przedsiębiorcy wynieśli się głównie do Czech. W odróżnieniu od polskiego, czeski odpowiednich naszych spółek z o.o. jest bardzo łatwy w prowadzeniu, rozliczenia są raz w roku.Bardzo wiele firm transportowych i spedycyjnych wyniosło się również do Niemiec.
Do Niemiec? Przecież tam jest duża konkurencja, no i koszty prowadzenia firm są nieporównywalne do polskich.
Tak, do Niemiec. To jest duży rynek i ponosi się duże koszty prowadzenia działalności, dlatego nie jest on dla każdego, ale są też duże korzyści z faktu bycia zarejestrowanym w Niemczech.Wiele polskich firm transportowych wyniosło się tam z dwóch powodów: wspomnianego wcześniej Polskiego Ładu oraz nowych przepisów Unii Europejskiej (chodzi m.in. o tzw. pakiet mobilności. Od lutego 2022 r. na przedsiębiorcę nałożone są nowe obowiązki dot. organizowania przewozów międzynarodowych – przyp. red.).
Firmy, które są zarejestrowane w Niemczech nie muszą ubiegać się o licencje, zezwolenia, jeżeli działają na tamtejszym rynku, dzięki temu korzystają bez problemu z możliwości, jakie daje tamtejsza giełda transportowa.
Burza związana z Polskim Ładem jakby przycichła, za to rozpętała się nowa – wojna w Ukrainie. Inwestorzy zagraniczni omijają naszą część Europy w obawie o bezpieczeństwo swoich interesów. Czy zauważyliście, że również polscy inwestorzy i firmy w obawie o swoje interesy się wynoszą?Rozmawiamy dużo z naszymi klientami, ale nie spotkałem się jeszcze z takim stwierdzeniem, że ktoś się obawia wojny i tego, że przeniesie się ona do Polski i dlatego przenosi swój biznes poza granice kraju. Wielu przedsiębiorców wybiera kraje Zachodu na lokalizację swoich firm nie dlatego, że boją się Putina, ale ze względu na sytuację gospodarczą i polityczną w Polsce. To jest czynnik, który wpływa na naszych klientów i uruchamia ich mobilność.Chce pan przez to powiedzieć, że przedsiębiorcy wynoszą się z Polski, bo bardziej boją się polskiej inflacji i nieprzewidywalnej legislacji niż władz Kremla?
Wiem, że brzmi dziwnie, ale tak właśnie jest. Przedsiębiorcy boją się tej „biegunki legislacyjnej”, ustaw przepychanych nocą, ciągłego nękania ich kontrolami i wytwarzania wokół nich atmosfery, że są cwaniakami, oszustami, kombinatorami, którzy próbują dorabiać się nieuczciwością.
Niedawno jeden z naszych klientów opowiadał, że miał kontrolę w firmie. Urzędnik ten chodził po magazynie i czegoś uporczywie szukał. Kiedy przedsiębiorca zapytał go wprost, o co chodzi, ten miał mu odpowiedzieć, że jak już do niego przyszedł, to nie może wyjść z pustymi rękoma i jakiś mandat wystawić mu musi. Tak się nie da pracować, ani prowadzić biznesu. Nikt w naszym kraju nie jest w stanie dziś powiedzieć, czy za miesiąc nie będzie nowych przepisów podatkowych, czy rząd czegoś znowu nie wymyśli. Ludzie prowadzący biznesy tej ciągłej niepewności bardzo się obawiają.
Jeśli mówimy już o zamianach w przepisach, to jak sobie radzą nasi przedsiębiorcy, którzy zarejestrowali firmy na Wyspach Brytyjskich, ale tam nie mieszkali? Czy brexit spowodował, że ten kraj przestał być już dla nich atrakcyjny podatkowo?
Jeśli chodzi o prowadzenie biznesów na odległość, czyli mając spółkę na Wyspach, ale nie mieszkając tam, praktycznie nic się nie zmieniło.
Po brexicie trudniej jest tam się osiedlić, czy podjąć pracę, ale firmę prowadzi się tak samo, jak wcześniej. Nowe firmy – szczególnie te z branż internetowych – cały czas na Wyspach powstają i są prowadzone na odległość.Na koniec naszej rozmowy wróćmy jeszcze do Polskiego Ładu. Rok temu Ministerstwo Finansów podkreślało, że nowe przepisy podatkowe będą skutecznie zapobiegać optymalizacjom podatkowym, powstrzymają wyprowadzanie kapitału z Polski. Czy tak faktycznie się stało?
Były to PR-owe działania, które miały firmy przestraszyć. Trzeba pamiętać, że Polskę obowiązują umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania i to nie jest tak, że polski rząd może sobie coś wprowadzić jednostronnie. Druga strona umowy również musi na to wyrazić zgodę, a zwykle interesy obu państw są różne. Nie jest to więc proste.
Czy ja dobrze rozumiem, że przedsiębiorcy, którzy wynieśli się np. na Cypr czy Maltę są lepiej chronieni przed nagłymi i agresywnymi zmianami podatkowymi, niż cała reszta, która prowadzi biznesy z Polski?
Tak właśnie jest.
źródło: money.pl