Głód Polsce nie grozi, bo żywności produkujemy więcej, niż konsumujemy. Ale bez prądu nie da się jej wytworzyć. Branża przetwórcza alarmuje: kryzys energetyczny może zatrzymać zakłady, potrzebne są pilne zmiany. Nie uciekniemy też od skutków kryzysu żywnościowego, wywołanego wojną. – Przed nami wielka fala migracji, na którą żaden z krajów UE nie jest przygotowany – ostrzega prof. Jakub Piecuch, kierownik Katedry Ekonomii i Gospodarki Żywnościowej Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.”Polska jest samowystarczalna” – politycy partii rządzącej powtarzają to zdanie jak mantrę, zapewniając, że jedzenia nam nie zabraknie. I gdyby dyskusję ograniczyć do kwestii produkcji żywności, problemu faktycznie nie ma.
– W kluczowych kategoriach, tych które zapewniają kalorie, Polska jest zabezpieczona – potwierdza prof. Jakub Piecuch. – Zboża, mięsa, nabiał – wszystkiego tego produkujemy więcej, niż jesteśmy w stanie zużyć. Choć muszę zaznaczyć, że szacunki były robione, zanim 4 mln uchodźców z Ukrainy pojawiło się w Polsce. To jednak nie zmienia dobrej sytuacji Polski – zaznacza.
Czy zatem nie możemy spać spokojnie? Niestety nie.Zakłady odcięte od prądu z dnia na dzień. „To będzie katastrofa”
Andrzej Gartner, wiceprezes zarządu Polskiej Federacji Producentów Żywności, na pytanie o zagrożenia związane z dostępem do żywności w Polsce, mówi bez wahania: kryzys energetyczny. Bez prądu, gazu, węgla nie da się wyprodukować żywności.
– Zapowiedzi mówiące o tym, że pod koniec roku mogą w Polsce wystąpić problemy z gazem i prądem, są dla branży przetwórczej alarmujące – mówi w rozmowie z money. – Wpisanie tych przedsiębiorstw na listę infrastruktury krytycznej załawiałoby sprawę, ale jest to mało prawdopodobne. Algorytmy, na podstawie których oblicza się minimalne moce potrzebne zakładowi do funkcjonowania, są tak skonstruowane, że w razie kłopotów większość zakładów stanie – ostrzega.Tymczasem chłodnie, sklepy i magazyny muszą utrzymać żywność w odpowiedniej temperaturze. Jak tłumaczy Gartner, algorytmy trzeba natychmiast zmienić.
– Tylko w ten sposób będzie można zagwarantować zakładom przetwórczym ciągłość działania – dodaje. – Inaczej grozi nam katastrofa. Trudno sobie wyobrazić, jaka ilość żywności mogłaby zostać zmarnotrawiona – zauważa. Federacja zwróciła się z prośbą o pilną interwencję w tej sprawie do Henryka Kowalczyka, ministra rolnictwa. – Czekamy na reakcję – mówi Gartner.Żywność stała się narzędziem wojny Putina
Na horyzoncie już widać kolejne zagrożenia, które w krótkiej perspektywie czasu wywrócą rynek żywności do góry nogami.
– Rosnące ceny produkcji: nawozów, pasz, gazu, prądu i paliw już doprowadzają do tego, że produkcja jest droga jak nigdy wcześniej. Do tego dochodzi problem susz i braku wody. Efekt? Ograniczony dostęp do taniej żywności – ostrzega prof. Jakub Piecuch. – Ceny już są wysokie, a jeszcze wystrzelą. Biednej Afryki nie będzie stać na drogą żywność, a to może doprowadzić do głodu i fali migracji, na którą Europa nie jest gotowa i na którą nie ma żadnego pomysłu – dodaje.Relacje z objętej wojną Ukrainy, pokazujące obsiane zbożem pola, które po atakach Rosjan zmieniają się w dymiące kratery, uświadamiają światu jedno: żywność, podobnie jak surowce, stała się narzędziem wojny. Zdaniem prof. Piecucha aspekt żywnościowy jest dużo ważniejszy niż konwencjonalna wojna.
– Dlatego Putinowi nie będzie zależało na tym, by te wojnę szybko skończyć – uważa ekspert. – Jeśli mówimy o samowystarczalności, to Rosja jest w doskonałej sytuacji. Klimat jej sprzyja. Wielka zmarzlina na wschodzie się cofa i pojawia się szansa na uprawę zbóż. Tam są olbrzymie zasoby, by żywność produkować. Putin postanowił, że zrobi wszystko, by pozyskanie żywności stało się problemem dla całego świata. Zablokowanie Morza Czarnego i całego ukraińskiego zboża wpisuje się w ten scenariusz – zauważa. Głód spowodowany brakiem żywności wywoła potężną falę migracji. Jak zauważa rozmówca money.pl, to syryjscy uchodźcy, których w obozach w Turcji jest 2,7 mln, jako pierwsi zostaną od niej odcięci. Ruszą w stronę Bałkanów i Europy Zachodniej. Ale przecież jest jeszcze Afryka, w której w połowie ubiegłego wieku mieszkało 250 mln mieszkańców. Dzisiaj jest to 1,4 mld. Jeśli nie dotrze do nich zboże z Ukrainy, to będzie dramat. Ludzie zaczną uciekać. Gdzie? Do Europy – przewiduje prof. Piecuch.
Rosja kradnie ukraińskie zboże
Jak wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, Grecja, Malta i Cypr to unijne kraje najbardziej narażone na utratę bezpieczeństwa żywnościowego w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Na świecie w pierwszej trójce znalazły się Benin, Korea Północna i Sudan.Eksperci alarmują: rosyjska agresja może skutkować poważnym kryzysem żywnościowym, którego efekty szczególnie odczują państwa biedniejsze, uzależnione od importu zbóż i produktów z Rosji i Ukrainy oraz leżące w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Ponad 90 proc. importu pszenicy Beninu, Mongolii, Armenii, Korei Płn., Sudanu, Libanu i Białorusi pochodzi z Rosji i Ukrainy.Rosja Putina odpowiada za trwający kryzys żywnościowy nie tylko poprzez inwazję, która doprowadziła do załamania gospodarki Ukrainy, ale też poprzez celowe działania. Analitycy PIE zaznaczyli, że Rosja kradnie zboże z Ukrainy, niszczy magazyny żywności i blokuje ukraińskie porty dotychczas eksportujące artykuły rolno-spożywcze.
źródło: money.pl