Przewodniczący PO odniósł się do upublicznionych przez Prokuraturę Krajową dokumentów w sprawie tzw. afery taśmowej. — Minister używa prokuratury, żeby atakować rodzinę lidera opozycji. To są klasyczne rosyjskie metody. Lider opozycji chce ujawnić pewne bardzo złe dla władzy powiązania i ta władza odpowiada „zostaw to, bo zabierzemy się za twoją rodzinę”. W Polsce te metody się nie sprawdzą — powiedział w czwartek Donald Tusk.— To są klasyczne rosyjskie metody. Lider opozycji chce ujawnić pewne bardzo złe dla władzy powiązania i ta władza odpowiada „zostaw to, bo zabierzemy się za twoją rodzinę”. W Polsce te metody się nie sprawdzą — ocenił.— To bardzo przykre doświadczenia, ale ja nie dam się przestraszyć. Minister Ziobro musi wiedzieć, że cała sprawa wyjdzie na jaw, a odpowiedzialni za to zostaną rozliczeni — dodał.
Prokuratura Krajowa ujawniła w środę wieczorem fragmenty zeznań współpracownika bohatera „afery taśmowej” Marka Falenty, który twierdzi między innymi, że wręczył synowi Donalda Tuska reklamówkę, w której miało znajdować się 600 tys. euro w gotówce. — Nie widziałem takiej kwoty pieniędzy. Nie jestem w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro, wydaje się groteskowe i naruszające wszelkie normy i obyczaje — stwierdził Tusk.
usk: to są klasyczne rosyjskie metody
Zdaniem szefa PO, „przez wiele lat prokuratura nie zajęła się kluczowym dla bezpieczeństwa państwa wątkiem o wpływach rosyjskich służb i biznesu na polską gospodarkę, energetykę, w tym na gigantyczny import węgla z Polski”.
— Nie jestem od oceniania zeznań wiarygodności świadków, ale Polacy muszą się dowiedzieć, czy PiS wspólnie z Rosjanami doprowadzili do tak poważnego kryzysu węglowego. Do tej sprawy będziemy dążyć. Nadal chce komisji śledczej w sprawie afery podsłuchowej. Nic mnie nie odwiedzie od głównego celu, jakim jest odsunięcie tych ludzi od władzy. Nie dam się zastraszyć — stwierdził.
Tusk ocenił także, że to, co robi dziś prokuratura „to jest bandycka polityka”. — Nie zmieni to naszego nastawienia — dodał.
— Jeśli powstanie komisja śledcza to mam nadzieję, że będziemy w stanie wyjaśnić, choć część tej afery węglowej. Jeśli nie powstanie, to panie Kaczyński, panie Ziobro, podpisujecie na siebie wyrok opinii publicznej. Macie jakieś powody, żeby bać się prawdy i coś ukryć, także metodą szantażu. Na to nigdy się nie zgodzimy — dodał.
Syn Donalda Tuska: totalne bzdury
— To totalne bzdury. Informacje o tych zeznaniach pojawiały się już w mediach. Prokuratura ma je od lat. Nigdy przez te wszystkie lata nie byłem nawet przesłuchiwany w tej sprawie — komentował w rozmowie z Onetem Michał Tusk, pytany o ujawnione przez Prokuraturę Krajową fragmenty przesłuchania Marcina W.
O ujawnionych w środę zeznaniach Marcina W. pisała w 2020 r. „Gazeta Polska Codziennie”. W publikacji dziennika przewijały się fragmenty zeznań, wymieniano też w ich kontekście nazwiska Michała Tuska, Sławomira Nowaka i Grzegorza Napieralskiego.
Polskie służby zatarły rosyjski ślad afery taśmowej? Tusk idzie na wojnę
Tak zwana afera taśmowa była jedną z głośniejszych spraw ostatnich lat. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w latach 2013-2014. Marek Falenta został w tej sprawie skazany na 2,5 roku więzienia. Ujawnienie taśm uważa się za jedną z przyczyn wyborczej porażki Platformy Obywatelskiej w 2015 r.
Przypomnijmy, że we wtorek szef Platformy Obywatelskiej ogłosił, że aferę może zbadać rzetelnie tylko komisja śledcza.
Jego wystąpienie było efektem publikacji „Newsweeka”, który w minioną niedzielę piórem Grzegorza Rzeczkowskiego ujawnił, iż Marcin W., wspólnik skazanego za aferę podsłuchową Marka Falenty, zeznał w prokuraturze, że ten sprzedał Rosjanom nagrania z udziałem najważniejszych osób w państwie jeszcze przed ujawnieniem pierwszych taśm w 2014 r.Falenta sprowadzał wtedy węgiel z Rosji i kontaktował się z szemranymi biznesmenami ze Wschodu, którzy ze względu na specyfikę branży musieli mieć kontakty z rosyjskimi służbami specjalnymi. Dwa tygodnie przed wybuchem afery CBŚ weszło do spółek powiązanych z Falentą, które na potęgę sprowadzały surowiec z Syberii.
Teraz Tusk wraca do tej kwestii. I uderza w PiS, przypominając, że za rządów partii Jarosława Kaczyńskiego import węgla z Rosji osiągnął niespotykane wcześniej rozmiary. Były premier radzi wręcz, by nazywać całość tej historii aferą węglową, mieszając tę kwestię z obecnym kryzysem na rynku energii wywołanym rosyjską agresją na Ukrainę.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości już teraz odpowiadają, że komisji nie będzie, a Tusk bredzi. Faktem jest, że w 2014 r. sami żądali powołania komisji śledczej w sprawie afery, jednak wątków dotyczących ewentualnej operacji agentów Kremla badać nie chcieli.
źródło: onet.pl