To mogą być ostatnie takie święta. W przyszłym roku będzie drożej, a niektórych produktów może zabraknąć. Powód? Rolnicy nie kupują nawozów, bo są za drogie, a bez tego nie będzie wysiewów, nie będzie też plonów. Rolnicy nie mają pieniędzy, bo nie dostali dopłat z tarczy antyputinowskiej. Powodem jest konflikt pomiędzy rządem a komisarzem ds. rolnictwa UE. – Staliśmy się w nim zakładnikami – mówią rozżaleni.Żywności będzie nie tylko mniej, ale będzie dużo droższa niż teraz. Taki może być skutek kryzysu na rynku nawozów. Przed tym scenariuszem organizacje rolników ostrzegały od dawna.
Na początku tego roku przedstawiciele największych organizacji rolniczych alarmowali, że ceny nawozów tak mocno wzrosły, że dla niektórych rolników nawozy stały się nieosiągalne. Na przykład jeszcze rok temu w styczniu tona saletry amonowej kosztowała 1 tys. zł. Teraz kosztuje ponad 4 tys. zł za tonę. Ceny wzrosły więc aż o 400 proc.
W dodatku już pod koniec lutego powinny rozpocząć się pierwsze nawożenia i wysiewy. Tymczasem rząd zaproponował rolnikom dopłaty, które miały zrekompensować wzrost cen nawozów dopiero w marcu. W ramach tej pomocy rolnicy mieli otrzymać 500 zł dopłaty do każdego hektara do 50 ha użytków rolnych oraz 250 zł dopłaty za każdy hektar do 50 ha do łąk i pastwisk.
Niestety obiecanych pieniędzy rolnicy nie otrzymali do dziś.
– Sytuacja robi się dramatyczna, a działanie państwa jest spóźnione. Te sprawy powinny być już dawno rozstrzygnięte, biorąc pod uwagę kalendarz wysiewów. Pieniędzy nie ma, a rolnicy zostali bez żadnej pomocy – mówi Zbigniew Borysiuk, prezes Związku Zawodowego Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Regiony.
Dodaje, że rezultat będzie taki, że wielu rolników albo wycofa się z zasiewów, albo wysieje symboliczną ilość. Odbije się to na plonach i cenach żywności.
Dostaniecie zgodę, jak wypełnicie wniosek
Głównym powodem obecnej sytuacji jest brak zgody UE na uruchomienie dotacji dla rolników. Według rolników, z którymi rozmawiał money.pl, to skutek konfliktu pomiędzy ministerstwem rolnictwa a Januszem Wojciechowskim, komisarzem rolnictwa z ramienia UE. – Obie strony mówią różnymi językami. Odpowiedź komisarza Janusza Wojciechowskiego w kwestii dopłat jest bulwersująca – na zasadzie: dostaniecie zgodę na uruchomienie dopłat, jeśli złożycie poprawnie wniosek. Aż dziwne, że mówi to nasz rodak – denerwuje się nasz rozmówca.
W efekcie brak zgody UE wiąże wszystkim ręce — rząd nie może udzielić pomocy, z kolei rolnicy nie wiedzą, co dalej robić.
Michał Kołodziejczak, lider Agrounii uważa, że następstwa konfliktu pomiędzy stroną rządową a komisarzem Wojciechowskim będą dla rolników tragiczne.
– Niestety, jeśli nawet te pieniądze się pojawią, to będzie już za późno na wysiewy, bo teraz jest najlepszy moment. Jeżeli nawóz zostanie podany zbyt późno, nie będzie pobrany przez rośliny. Niektórzy rolnicy w ogóle nie kupili nawozów, bo zwlekali z decyzją do momentu, aż pojawią się dopłaty – komentuje.
Jego zdaniem może się to przełożyć na gorsze plony i spadek jakości żywności. Plonów będzie także dużo mniej, co odbije się na cenach, które będą dużo wyższe.
– Następstwem tej sytuacji będzie także mniejsza ilość paszy dla zwierząt. W praktyce to oznacza np. mniej mleka, mniej mięsa. Wiele osób nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, co to właściwie oznacza. Tymczasem nawozy to składniki pokarmowe dla roślin. Bez nich żadnych plonów nie będzie – mówi.
Dodaje, że jeśli plonów rolnych będzie mniej, wówczas trzeba liczyć się z tym, że jakość żywności się pogorszy. – Jeśli mąki będzie mniej, pojawi się konieczność dodawania większej ilości ulepszaczy, wypełniaczy, pojawią się zamienniki niekoniecznie dobrej jakości – twierdzi lider Agrounii.
Drogie nawozy to tylko jeden z elementów
Nasi rozmówcy zwracają również uwagę na to, że w rolnictwie wykorzystuje się już prawie wyłącznie nawozy sztuczne. Rolnicy nie korzystają np. z obornika, wcześniej najpopularniejszego nawozu naturalnego. Tego nawozu brakuje także dlatego, że większości zrezygnowali z hodowli bydła czy trzody. Z kolei ci, którzy dysponują takim nawozem, nie mają zgody na to, aby go używać. W ubiegłym roku Agrounia wielokrotnie wnioskowała o to do resortu rolnictwa, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Zbigniew Borysiuk uważa, że drogie nawozy to jednak tylko jeden z elementów. Według niego kolejnym problemem są rosnące koszty nośników energii oraz paliw. Wzrost kosztów produkcji rolnej przełoży się również na wyższe ceny rolniczych płodów.
– Obecna sytuacja pokazuje nieporadność naszego państwa, które jest słabe. Tymczasem sektor produkcji żywności jest fundamentalny, nie tylko w Polsce. Dodatkowo w dobrych latach powinno gromadzić się zapasy – mówi Michał Kołodziejczak.
To będzie dla rolników gwóźdź do trumny
Rozgoryczenia nie kryje też Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności
– Producenci żywności zmagają się już od ponad roku z szybko rosnącymi kosztami produkcji żywności. Dlatego ostrzegaliśmy rząd i prosiliśmy, aby nie dokładał kolejnych podatków, obciążeń i regulacji, które powodują tylko wzrost kosztów po stronie przedsiębiorców. Gwałtowny wzrost surowców rolnych to będzie dla producentów żywności gwóźdź do trumny — mówi.
Dodaje, że firmy i tak są już obciążone skalą podwyżek gazu w wysokości około 500 proc. oraz energii – o blisko 400 proc. – Wzrost cen obejmuje wszystkie obszary, które składają się na produkcję żywności. W efekcie możemy mówić już nie tylko o dwucyfrowej inflacji, ale raczej trzycyfrowej – mówi.Ekspert obawia się także kumulacji wielu negatywnych czynników naraz. Według niego w przypadku producentów żywności niebezpieczeństwem są także zapowiadane przerwy w dostawach gazu, spowodowane możliwym niedoborem tego surowca.
– Producenci dostali już dwukrotnie pisma dotyczące tzw. stopni zasilania zarówno gazu, jak i energii elektrycznej. Są to ostrzeżenia dotyczące sytuacji, gdy przy odpowiednio wysokim stopniu zasilania trzeba będzie redukować pobór mocy – mówi.
Okazuje się, że przy wyższych stopniach zasilania redukcje będą na tyle duże, że część zakładów będzie musiała wyłączyć produkcję. – Przemysł spożywczy jest bardzo energochłonny. Dodatkowo przerwanie pracy urządzeń chłodniczych w dowolnym momencie oznacza w praktyce konieczność utylizacji produktów mleczarskich lub mięsnych. Taka przerwa natychmiast spowoduje potężne straty – wyjaśnia.Dlatego jego zdaniem sektor żywności powinien zostać uznany za strategiczny obszar gospodarki. – W rozporządzeniu z grudnia 2021 roku ws. dostaw energii elektrycznej zawarto zapisy, aby ograniczenia w dostępie do energii nie dotyczyły sytuacji, gdy wyłączenie maszyn grozi poważnymi konsekwencjami. Co ciekawe rozporządzenie, zamiast dla produkcji żywności zawiera gwarancje dostaw prądu dla telewizji — mówi.
Odbije się to na cenach w drugiej połowie roku
Mariusz Dziwulski, ekspert Departamentu Analiz Ekonomicznych w PKO Banku Polskim uważa, że sytuację na rynku nawozów znacznie pogorszyła wojna w Ukrainie. W efekcie nawozów zaczyna brakować.
– Rosja i Białoruś mają duże znaczenie w światowej produkcji i handlu nawozami, a sankcje ze strony UE na te kraje mogą wywołać znaczące problemy podażowe w UE i niektórych pozostałych rynkach – wyjaśnia.
Z tego powodu ceny nawozów na koniec pierwszego kwartały tego roku osiągnęły rekordowe poziomy. – Ograniczona dostępność nawozów i wysokie ceny mogą doprowadzić do redukcji zużycia nawozów w 2022 roku, odbijając się negatywnie na produkcji rolnej – przewiduje Mariusz Dziwulski.
Dodaje, że ewentualne spadki rolniczej produkcji jeszcze pogorszą i tak nie najlepszą sytuację na rynku surowców rolnych, w efekcie podbije się to dodatkowo na cenach w drugiej połowie tego roku. – Niewykluczony jest scenariusz dwucyfrowej inflacji żywności w drugiej połowie roku, nawet w przypadku przedłużenia tarczy antyinflacyjnej – ocenia.
Gdyby gromadzono zapasy, nie doszłoby do takiej sytuacji
Michał Kołodziejczak uważa, że do obecnej sytuacji by nie doszło, gdyby odpowiednio wcześniej zgromadzono zapasy nawozów na krajowym rynku.
Przypomnimy, że Agrounia już w październiku postulowała wstrzymanie eksportu polskich nawozów i tworzenie rezerw.
– Prosiliśmy, aby najpierw w pierwszej kolejności gromadzić zapasy nawozów na polskim rynku, a dopiero w następnej kolejności je sprzedawać na zagranicznych rynkach. Nie doszłoby wówczas do takiej sytuacji jak obecna – mówi Michał Kołodziejczak.
Lider Agrounii zwraca także uwagę na fakt, że np. Grupa Azoty – pomimo rekordowego wzrostu surowców – osiągnęła doskonałe wyniki. Przypomnijmy, że w trzecim kwartale 2021 roku skonsolidowane przychody ze sprzedaży grupy wyniosły 3,8 mld zł i były o ponad 1,4 mld wyższe niż w 2020 roku. – Wielokrotnie pytaliśmy o rzeczywiste koszty produkcji nawozów, jednak nie dostaliśmy odpowiedzi – mówi lider Agrounii.
Polska spodziewa się szybkiej akceptacji
Wysłaliśmy pytania do resortu rolnictwa i do Janusza Wojciechowskiego, komisarza rolnictwa. Zapytaliśmy, jaka jest przyczyna, że dopłaty dla rolników nie zostały jeszcze uruchomione. A także czy istnieje spór w tej kwestii pomiędzy polskim rządem a komisarzem.
Małgorzata Książyk, dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji w Ministerstwie Rolnictwa odpowiedziała, że pierwszy wniosek ws. zgody na dopłaty do zakupu nawozów został wysłany do Komisji Europejskiej już w styczniu.
„W związku z brakiem odpowiedzi, Polska ponownie złożyła wniosek 20 marca, czyli przed atakiem Rosji na Ukrainę. Po ataku Rosji Komisja Europejska wydała komunikat o możliwym wsparciu z powodu wojny. Wniosek z 20 marca został zmodyfikowany i 6 kwietnia ponownie wysłany do KE. Polska odwołuje się w nim do podstaw prawnych, zawartych w komunikacie Komisji Europejskiej z 24 marca” – informuje nas urzędniczka.
Wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk spodziewa się szybkiej akceptacji wniosku, ponieważ – jak podkreśla – Komisja Europejska doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważne jest dziś bezpieczeństwo żywnościowe. Ponadto w resorcie zostały już przygotowane wszystkie akty prawne potrzebne do wdrożenia tej pomocy.
źródło: money.pl